poniedziałek, 10 marca 2014

O decyzjach i ich konsekwencjach

Ostatnio zbyt często uczestniczę w rozmowach o osobach,  które upatrują całego zła jakie je w życiu spotkało w działaniu innych osób.  Tematy do narzekania stare jak świat: ojciec, który traktuje córkę jak księżniczkę, ojciec, który nie zwraca uwagi na córkę, nadopiekuńcza matka, oziębła matka, jedynak bez empatii, osoba z wielodzietnej rodziny bez poczucia wyjątkowości… i jeszcze cała lista powodów. 

Jakże łatwo jest przerzucić winę na zewnątrz. Nie dostrzegać, że życie jest konsekwencją naszych własnych decyzji. Świadomych, czy też nie.


Powinniśmy nauczyć się świadomego podejmowania decyzji. Najlepiej już w dzieciństwie.

Parę dni temu, zupełnie „przypadkiem” trafiłam na pewną książkę dla dzieci. Tytuł i autorka nic mi nie mówiły. Co ciekawsze, nie stała na półce w pokoju dziecinnym, tylko na półce z moimi książkami. Kto ją tam postawił? Skąd się wzięła w naszym domu? Postanowiłam ją przeczytać, zanim oddam ją dzieciom. I oto na jaki tekst natrafiłam, na samym początku książki.

„Pewnie i wam przytrafiają się czasem rzeczy, które właściwie nie powinny się zdarzyć. To znaczy nie zdarzyłyby się, gdyby czegoś tam się nie zrobiło. Albo też wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby zrobiło się coś innego. Trzeba wybierać, jak na skrzyżowaniu: w prawo czy w lewo. Jak pójdziesz w lewo, spotkasz człowieka, który zaproponuje ci główną rolę w filmie, a jak pójdziesz w prawo, to się poślizgniesz na skórce od banana i złamiesz nogę.
Właściwie tak jest ze wszystkim… To znaczy zawsze idzie się albo w prawo, albo w lewo. Robi się coś tak, albo inaczej. Wciąż trzeba wybierać.”

Będzie to obowiązkowa lektura dla moich dzieci.

A ta książka to: „Gdybym nie pomyliła psów”  Ingelin Angerborn.