„Jestem
introwertykiem. To oznacza, że kiedy jestem w dołku, prawdopodobnie nie
poproszę Cię o pomoc. Nie poproszę o pomoc nikogo. Sam musisz zauważyć, że jest
ze mną źle. Nie zawracam innym głowy swoimi problemami. Ale jeżeli przyjdziesz
do mnie i udowodnisz, że naprawdę Ci zależy, być może zaufam Ci na tyle, by
pozwolić Ci, abyś mi pomógł.”
Postanowiłam
zamieścić tłumaczenie listu, który znalazłam na FB (https://www.facebook.com/IntrovertSpring?hc_location=timeline), bo to jest bardzo ważne
przesłanie.
Sama jestem
bardzo uważna na to, co się dzieje z moim introwertycznym dzieckiem, bo reaguje
ona zgodnie ze swoim temperamentem. Widzę, kiedy ma duży spadek energii, kiedy
się wycofuje, mieli gdzieś w środku swój problem. Pytam ją wtedy, czy mogę jej
w czymś pomóc, czy chce mi o czymś powiedzieć. Rozmawiamy. Szukamy rozwiązania.
W takich
sytuacjach nie czekam na jej prośbę o pomoc, bo bym się nie doczekała.
I jak ten
przysłowiowy szewc, zapomniałam o sobie. Zapomniałam, że ja też tak reaguję i
pomimo ogromnej samoświadomości w tym temacie, w sytuacjach skrajnie
stresujących, też tak działam. Był to duży błąd, bo mogłam zaoszczędzić sobie
wiele gorzkich myśli i łez.
Stąd mój apel:
Kochani ekstrawertycy, pytajcie co nas gryzie i nie zniechęcajcie się
wymijającymi odpowiedziami.
A my introwertycy
mówmy o swoich potrzebach. Albo chociaż dajmy sygnał, że jest już tak źle, że
nawet mówić o tym nie mamy siły. Dajmy sobie pomóc.