wtorek, 21 sierpnia 2012

Nieśmiały introwertyk. Definicje.



„O, widzę że czytasz o nieśmiałych introwertykach” usłyszałam od znajomego, gdy ten przeczytał tytuł książki, którą miałam w ręku. Obruszyłam się i powiedziałam, że nie ma czegoś takiego jak nieśmiały introwertyk. Że nieśmiałość wynika z innych uwarunkowań niż introwersja. Że nie jest to synonim ani zlepek wyrazów bliskoznacznych.

Jednakowoż, zastanowiło mnie to. Skąd takie przekonanie? Bo jest to pewien stereotyp. Postanowiłam wrócić do źródła czyli do definicji introwersji.

Zaczęłam od pierwszej naukowej definicji introwertyka stworzonej przez Carla G. Junga. W książce „Osobowość teoria i badania” L. A. Pervin, O. P. John, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, znalazłam taki opis:

„W przypadku introwersji, osoba zasadniczo kieruje się do wewnątrz, do siebie samej. Typ introwertywny to osoba niepewnarefleksyjnaostrożna. W przypadku ekstrawersji osoba kieruje się na zewnątrz, ku światu zewnętrznemu. Typ ekstrawertywny angażuje się w życie społeczne, jest aktywny, lubi przygody.”

Tak, tak.

Pierwsza myśl po przeczytaniu, że introwertycy to straszni nudziarze. Że nie miałbym ochoty spędzić z taką osobą wolnego wieczoru, bo pewnie bym się zanudziła. Jakoś odruchowo, wolałabym też być taką lubiącą przygody, życie społeczne. Kolorową i interesującą. Aktywną.

Druga, że z tą niepewnością to jest coś nie tak. Nie jestem osobą niepewną. Wręcz przeciwnie. Natomiast faktycznie, dla osoby patrzącej z boku, może to tak wyglądać. Mój proces podejmowania decyzji jest mniej „spontaniczny” niż u ekstrawertyka. Trwa dłużej, biorę masę czynników pod uwagę, dłużej je „mielę”.  Moim zdaniem od sformułowania „osoba niepewna” lepiej pasowałoby „osoba wolniej podejmująca decyzje”.

Introwertyk to osoba refleksyjna. Mam nadzieję, że to nie oznacza, że ekstrawertycy są bezrefleksyjni. Znam ich paru i mam wrażenie, że mają masę refleksji. Głębokich i niezwykle trafnych.

Czytając tę definicję myślę sobie, że fajnie jest być ekstrawertykiem. Jest się aktywnym, angażuje się w życie społeczne, lubi się przygody. Też chcę być ekstrawertykiem. Przecież ja też lubię przygody. Jestem też aktywna, pajęczyną nie porastam w zatęchłej bibliotece.

Nie lubię tej definicji. Sprawia, że zaczynam czuć się gorsza.

I coś jeszcze. Znam parę introwertycznych osób, które twierdzą, że nie są introwertykami. I wcale im się nie dziwię. Zajmują kierownicze stanowiska, a tam określenia „niepewny, ostrożny, do siebie samego” nie są mile widziane.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Powroty z Warszawy



Wspomnienie

Magda siedzi i gada. Jest bardzo nakręcona. Po raz siedemnasty analizuje i przegaduje zajęcia. Co kto powiedział . Czego się dowiedziała. Jakie miała refleksje. Co poczuła. Co pomyślała. Co się jej podobało. Co się jej nie podobało. Co wykorzysta natychmiast. O czym, jeszcze chce doczytać. Jaką książkę kupić. Gdzie od razu i co zastosuje.

Ja w tym samym czasie najchętniej zamknęłabym się w ciemnym i cichym pokoju. Chociaż na piętnaście minut. Ale przed nami siedem godzin jazdy pociągiem.

Jednakowoż,  jest pewien sposób. Ja zamykam oczy (odcinam jedno źródło bodźców). I słucham. Czasami mówię „ychy” - co oznacza że się zgadzam. Czasami „ee” - co oznacza, że się nie zgadzam.

Magda się nie obraża. Nie żąda ode mnie błyskotliwej konwersacji. Potrzebuje, żeby ktoś jej słuchał i od czasu do czasu reagował. Pewnie, że wolałaby przedyskutować to z kimś natychmiast, albo jeszcze szybciej. Wyrzucić z siebie te emocje. Wyładować się. Inaczej mogłoby się jej przelać. Po całym weekendzie tak stymulującym emocjonalnie i intelektualnie, ona nie może tak po prostu sobie usiąść i zatopić się w lekturze.

Ze mną jest inaczej. Ja też jestem zadowolona i podkręcona jak „gwizdek”. Ale to powoduje, że jestem przeciążona bodźcami. Dudni mi w głowie, zaczynam się jąkać, w żołądku mam kamień. Czuję się jakby uszło ze mnie powietrze. Nie mam siły. Muszę się chwilę wyciszyć.

Kiedy już dochodzę do siebie idziemy do Warsu. Tam spędzamy urocze godziny jedząc jajecznicę z pomidorami i dyskutując o zajęciach. O przemyśleniach. O refleksjach. Nie wiadomo kiedy mija te siedem godzin.

A mogłoby to wyglądać inaczej.

Ja: najpierw rozdrażniona, odburkująca coś niegrzecznie. Potem zła, że Magda nie rozumie, że jestem zmęczona. Przestająca w ogóle się odzywać.

Ona: najpierw zdziwiona, że się nie odzywam. Mówi  coraz więcej z nadzieją, że w końcu zacznę z nią rozmawiać.  Zaczyna się zastanawiać co z nią nie tak. Że pewnie jej nie lubię. Albo, że nudzę się w jej towarzystwie. W końcu, że to ja jestem jakaś nietowarzyska. Dziwna jakaś.

Spirala donikąd.

środa, 1 sierpnia 2012

Oto ja



Oto ja. Czasami mam masę energii, jestem duszą towarzystwa, mówię głośno i szybko. Czasami jestem osłabiona, prawie nie odzywam się w towarzystwie, a jak już coś powiem to cicho i powoli. Wszystko ze mną jest ok. Jestem zdrowa na ciele i umyśle.

Jestem introwertyczką. Jeszcze pół roku temu, nie myślałam o pisaniu bloga. Prowadzę swój prywatny dziennik i to mi wystarczało.

Ale coś się zmieniło. Obejrzałam wystąpienie Susan Caine o świecie ludzi cichych, powolnych, refleksyjnych. O świecie introwertyków. Susan pięknie mówi o tym, że bycie introwertykiem to nie zbrodnia ani powód do wstydu. Że czytanie książek w samotności i preferowanie kameralnych spotkań od wielkich przyjęć nie jest objawem choroby psychicznej czy wyrazem nieśmiałości.

Od dziecka byłam trochę inna. Inna od moich rozgadanych, dynamicznych, wesołych, energicznych koleżanek. Całe życie miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. Chciałam być tak jak inni szybka w reagowaniu, odważna w nawiązywaniu nowych znajomości, przebojowa. Udawałam. Kosztowało mnie to wiele energii i rozczarowania.

Będę obalać mity, dyskutować z krążącymi popularnymi opiniami czy stereotypami. Będą to moje, bardzo subiektywne opinie. Świat widziany oczyma introwertyka.

Chcę inspirować introwertyków do szukania własnego, niepowtarzalnego stylu. Zamiast naśladować ekstrawertyków,  lepiej znaleźć swoje własne mocne strony. Mocne strony i talenty introwertyka.  Chcę pokazywać świat introwertyka, tak aby ekstrawertyk mógł go lepiej zrozumieć. Będę też zapraszać zaprzyjaźnionych ekstrawertyków do dzielenia się swoim obrazem naszego introświata.

A po co w ogóle zawracać sobie głowę gadaniem czy ktoś jest intro czy ekstra czy ambi?

Bo te różnice rodzą problemy w komunikacji. Bo są zarzewiem konfliktów i niezrozumienia drugiej strony. A czasami wystarczyłoby zrozumieć potrzebę innego temperamentu. Tylko tyle i aż tyle.