„O, widzę że czytasz o nieśmiałych introwertykach” usłyszałam od znajomego, gdy ten przeczytał tytuł książki, którą miałam w ręku. Obruszyłam się i powiedziałam, że nie ma czegoś takiego jak nieśmiały introwertyk. Że nieśmiałość wynika z innych uwarunkowań niż introwersja. Że nie jest to synonim ani zlepek wyrazów bliskoznacznych.
Jednakowoż, zastanowiło mnie to. Skąd takie przekonanie? Bo jest to pewien stereotyp. Postanowiłam wrócić do źródła czyli do definicji introwersji.
Zaczęłam od pierwszej naukowej definicji introwertyka stworzonej przez Carla G. Junga. W książce „Osobowość teoria i badania” L. A. Pervin, O. P. John, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, znalazłam taki opis:
„W przypadku introwersji, osoba zasadniczo kieruje się do wewnątrz, do siebie samej. Typ introwertywny to osoba niepewna, refleksyjna, ostrożna. W przypadku ekstrawersji osoba kieruje się na zewnątrz, ku światu zewnętrznemu. Typ ekstrawertywny angażuje się w życie społeczne, jest aktywny, lubi przygody.”
Tak, tak.
Pierwsza myśl po przeczytaniu, że introwertycy to straszni nudziarze. Że nie miałbym ochoty spędzić z taką osobą wolnego wieczoru, bo pewnie bym się zanudziła. Jakoś odruchowo, wolałabym też być taką lubiącą przygody, życie społeczne. Kolorową i interesującą. Aktywną.
Druga, że z tą niepewnością to jest coś nie tak. Nie jestem osobą niepewną. Wręcz przeciwnie. Natomiast faktycznie, dla osoby patrzącej z boku, może to tak wyglądać. Mój proces podejmowania decyzji jest mniej „spontaniczny” niż u ekstrawertyka. Trwa dłużej, biorę masę czynników pod uwagę, dłużej je „mielę”. Moim zdaniem od sformułowania „osoba niepewna” lepiej pasowałoby „osoba wolniej podejmująca decyzje”.
Introwertyk to osoba refleksyjna. Mam nadzieję, że to nie oznacza, że ekstrawertycy są bezrefleksyjni. Znam ich paru i mam wrażenie, że mają masę refleksji. Głębokich i niezwykle trafnych.
Czytając tę definicję myślę sobie, że fajnie jest być ekstrawertykiem. Jest się aktywnym, angażuje się w życie społeczne, lubi się przygody. Też chcę być ekstrawertykiem. Przecież ja też lubię przygody. Jestem też aktywna, pajęczyną nie porastam w zatęchłej bibliotece.
Nie lubię tej definicji. Sprawia, że zaczynam czuć się gorsza.
I coś jeszcze. Znam parę introwertycznych osób, które twierdzą, że nie są introwertykami. I wcale im się nie dziwię. Zajmują kierownicze stanowiska, a tam określenia „niepewny, ostrożny, do siebie samego” nie są mile widziane.